Co tam w technologii? Czyli (nie)krótki przegląd nowości roku 2018. (Vol.1)
Za siedmioma firewallami, za siedmioma formularzami autoryzacyjnymi znajduje się Wielki Sejf z Zaszyfrowanymi Informacjami, Których Ujawnienie Postawiłoby Na Nogi Cały Świat. Dane przez niego przechowywane chronione były wyrafinowanymi technologiami cyfrowymi, wiedzą najlepiej wyszkolonych cyberżołnierzy. Ale nie o tym chciałem Wam opowiedzieć.
Rok 2018 ma się już ku końcowi. Jedni w pocie czoła dopinają budżety, inni w pocie czoła szykują zapas świątecznej żywności na okres wigilijny i co najmniej jeszcze tydzień z okładem. Gros osób podejmuje gorączkowe poszukiwania prezentów dla najbliższych, a podobno troje nawet kupiło to co sobie zaplanowało. Do której z grup byście nie należeli, w tym końcoworocznym rejwachu dobrze jest na moment przysiąść i chwilę odsapnąć.
Abyście zaś nie wstawali zbyt szybko, proponujemy Wam krótką (Względnie. Mniej więcej… Dobra! Niekończącą się niczym pociąg bez ostatniego wagonu!) retrospektywę technologiczną mijających dwunastu miesięcy. Zróbcie sobie kawę albo herbatę, albo dowolny inny napój własnego wyboru i zobaczcie jak wiele fantastycznych technologii i odkryć zaistniało na świecie w 2018 roku.
Styczeń
Rok w naszym światku technologicznym zaczęliśmy z przytupem. Takim, od którego specjalistom od bezpieczeństwa informatycznego w jednej chwili ubyło z głów nieco owłosienia.
Meltdown i Spectre
3 stycznia ogłoszono wykrycie dwóch podatności zagrażających większości popularnych procesorów. Luki Meltdown i Spectre ogłoszono publicznie po tym, jak wiodący producenci systemów operacyjnych wypuścili łatki mające minimalizować potencjalne szkody dla użytkowników.
Na czym polegały owe podatności? Nie wnikając specjalnie w technikalia, wystarczy powiedzieć, że współcześnie produkowane procesory, by móc realizować coraz szybciej i szybciej swoje zadania, muszą przewidywać zawczasu pewne działania systemu użytkownika. Jednakowoż, takie przewidywania mogą doprowadzić do tego, że choć pewne zadania wykonują one szybciej, może zaistnieć sytuacja, w której byt niepowołany uzyska dzięki nim dostęp do danych, do których dostępu mieć nie powinien.
Trochę to przypomina sytuację, w której prezes dużego konsorcjum idzie do wróżki by poznać ruchy konkurencji, a w tym czasie z teczki, którą postawił przy stole, uczynny inaczej homosapiens rozrzuca na lewo i prawo poufne dokumenty pana prezesa.
Luki Meltdown i Spectre, źródło: Knowyourmeme.com
Na szczęście, nie wszystkie styczniowe doniesienia były równie mało pozytywne. Wręcz przeciwnie, pośród wielu innych, szczególnie ciekawe okazały się informacje przekazane przez małomiękkiego i rozbójnika… Znaczy się Microsoft i Alibabę.
Sztuczna Inteligencja (AI)
Microsoft i Alibaba
O tym, że sztuczne inteligencje (oczywiście ze stajni tychże podmiotów) „są być lepsza od człowiek w rozumieć czytany tekstu”. Istnieje coś takiego jak Test Czytania ze Zrozumieniem Uniwersytetu Stanfordzkiego.
Ogólnie rzecz ujmując, jest to baza ponad 10 tysięcy pytań stworzonych na podstawie Wikipedii, na której można testować poziom zrozumienia czytanego tekstu (czyli w tym wypadku – artykułów na Wikipedii). Ludzie w tym teście uzyskują średnio wynik 82.20 punktów.
Możecie się zdziwić po co komu taka dokładność… Ano właśnie po to, żeby pokazać, że wspomniane sztuczne inteligencje Microsoftu i Alibaby osiągnęły odpowiednio wyniki 82.65 i 82.44. Obie firmy głośno i dobitnie odtrąbiły swój sukces, wieszcząc setkom tysięcy ludzi utratę ich prac w związku z możliwościami rzeczonych AI. Z tym, że niekoniecznie.
Wszystkich, którzy już zaczęli pakować swoje manatki do kartonika, uspokajam – nic waszym posadom ze strony tychże inteligencji nie grozi. Przede wszystkim choćby dlatego, że sam stanfordzki test nie został stworzony po to, by być rodzajem testu Turinga dla sztucznych inteligencji w pojedynku z ludźmi. Ważnym czynnikiem jest również fakt, iż oba te projekty zostały zaprojektowane wyłącznie pod tenże konkretny test, a zatem ich użycie w codziennym świecie jest średnio praktyczne.
Sztuczna Inteligencja Microsoft Alibaba pobiła człowieka w Teście Czytania ze Zrozumieniem Uniwersytetu Stanforda. Źródło: Jordan Times.
Tym niemniej warto jednak oddać szacunek obu tym firmom, gdyż tworząc tego typu narzędzia poszerzają naszą ogólną wiedzę o procesach koniecznych do tego by za parę, paręnaście, a może i parędziesiąt lat urządzenia wszelakie miały równie bystry interfejs jak Jarvis autorstwa Tony’ego Starka.
Brain-on-a-chip
Skoro zaś jesteśmy przy temacie AI, to nie można też zapomnieć o jeszcze jednym kroku w przód, na drodze upowszechnienia sztucznej inteligencji wszędzie, który dokonał się – o dziwo! – też w styczniu 2018.
Póki co, musimy mieć świadomość, że aktualne implementacje sztucznych inteligencji to przede wszystkim duże zbiory instrukcji warunkowych podparte gigantycznymi zasobami sprzętowymi. Dlatego też, w pewnych konkretnych zastosowaniach nie jest możliwe (jeszcze!) wykorzystanie zalet płynących z posiadania sprzętu, który byłby obsługiwany przez iście inteligentny system. No, chyba, że ktoś chce ze sobą taszczyć w tobołku kilka szaf z serwerami.
Ale już niedługo, być może również za sprawą badaczy i naukowców z MIT, ten problem zniknie. Powiedzmy sobie szczerze – nawet najwspanialsze aktualnie istniejące infrastruktury technologiczne, obsługujące dowolne implementacje sztucznych inteligencji, bledną całkowicie w obliczu mózgu.
Wydajność modelu biologicznego skłoniła wielu badaczy do zainteresowania się stworzeniem technologii, którą roboczo nazywa się „brain-on-a-chip”. Wspomniani przed chwilą badacze z MIT, właśnie tę technologię popchnęli w rozwoju nieco do przodu. Stworzyli oni chip ze sztucznymi synapsami, wzorując się na tych biologicznych, który zaprzęgnięty do pracy nad próbkami pisma odręcznego wykazywał się 95% skutecznością w ich rozpoznawaniu. Wyobraźcie sobie – cały superkomputer (pokroju tego, który na przykład pokonał Kasparova w szachach) wielkości jednogroszówki. W waszym telefonie.
Luty
Nowości w Laravelu
Laravel Framework 5.6
W naszym światku laravelowym, luty był bardzo miłym miesiącem. Przede wszystkim dlatego, że 7 lutego oficjalnie zadebiutowała wersja 5.6 naszego ukochanego frameworka. Jeśli ktoś śledził losy Laravela od wczesnych jego dni, nie mógł nie zauważyć jak mocno się on zmienia. Na plus, rzecz jasna.
Nowy, udoskonalony framework Laravel 5.6. Źródło: coderomeos.org.
Wychodząc naprzeciw kolejnym trudnościom, które spotykają w pracy deweloperów, jest ciągle udoskonalany, oferując coraz to bardziej użyteczne narzędzia i funkcjonalności. Ot, dla przykładu - w tej odsłonie doczekaliśmy się polepszonego logowania, co jest wielkim plusem, bo wiadomo, że jak trwoga to do loga. Od wersji Laravel 5.6 możemy sobie swobodnie i bez wielkiego stresu definiować, gdzie poszczególne logi mają się odkładać, jak wyglądać itd. Mała-duża rzecz!
Larastream
Również w lutym, a konkretnie 1 lutego wystartowała niesamowita platforma jaką jest Larastream. Jordan Dalton, wielki fan naszego ulubionego frameworka wystartował z czymś, co jak sam określa jest Twitchem, tyle że dla laravelowców.
Na platformie tej znajdziecie wspaniałe streamy z kodowania w Laravelu najróżniejszych implementacji, prowadzone przez deweloperów z wieloletnim doświadczeniem. Ale nie tylko! Jeżeli robicie cokolwiek związanego z laravelem i macie ochotę podzielić się tym na żywo – nie czekajcie! Naprawdę warto zapoznać się z tą platformą, która choć nigdy nie osiągnie rozmiarów Twitcha czy YouTube’a, może być dla deweloperów fenomenalnym sposobem na powiększenie wachlarza swoich umiejętności.
Botman
Wreszcie, luty to również start pewnego projektu niejakiego Marcela Pociota. Dla tych, którzy śledzą naszego bloga regularnie, personalia tego pana od razu powinny zapalić światełko „chatbot!” albo „voicebot!”, a już na pewno… „BOTMAN!!!”.
Tak, jest drodzy nasi! Marcel, autor Botmana, postanowił uruchomić dedykowany kurs wideo, w którym nauczy każdego jak zacząć przygodę z tą niezwykle użyteczną technologią. To tak jakby uczyć się Perla będąc prowadzonym przez Larry’ego Walla! Jakby uczyć się stand-upu od Eddiego Izzarda! Myślicie pewnie, że to wszystko? Nie! Marcel postanowił bowiem uruchomić równolegle rozwiązanie nazwane Botman Playground.
Chcesz postawić pierwszego w życiu bota? Już nie musisz lokalnie stawiać żadnych serwerów, nie musisz nawet używać żadnego edytora – wszystko masz w przeglądarce. Dzięki, Marcel!
O tym jak możesz tworzyć Chatboty Facebook Messenger możesz przeczytać także na naszym blogu tutaj, lub obejrzeć film:
Możesz też zawsze odezwać się do nas w tej sprawie o tutaj:)
Marzec
Nowości od Google
Procesor kwantowy Britlescone
Raptem dwa miesiące nowego roku minęły, ledwo marzec się rozpoczął, a już dostaliśmy (my wszyscy śledzący nowinki techniczne) elektryzującą informację od Google. Otóż, mądre głowy tego giganta technologicznego stworzyły pierwszy w świecie 72.-kubitowy procesor kwantowy – Bristlecone. Co w tym takiego niezwykłego zapytacie? Ha! Czy wszyscy na sali wiedzą o tym jaką przewagę mają procesory kwantowe nad tradycyjnymi? Nie? A zatem, pokrótce wyjaśnijmy absolutne podstawy:
Wszystkie komputery, z których korzystamy, pracują u swych podstaw w systemie binarnym. Dwójkowym jak kto woli. Czyli takim, w którym mamy tylko dwa znaki do zapisywania danych. Przyjęliśmy, że to 0 i 1, ale jeśli ktoś woli - może równie dobrze o tym myśleć jak czarnym ciapku i białym ciapku.
Wszystkie nasze aplikacje, zdjęcia, filmy, teksty, programy – wszystko! – pod spodem to przeogromne ciągi takich białych i czarnych ciapków. Procesor zaś interpretuje te ciapki w oparciu o dwa zdefiniowane wartości napięcia, dla dużego uproszczenia przyjmijmy wartości równie opisowe – smyranie i porażenie.
Jeżeli przetwarzamy białego ciapka, procesor odnotowuje napięcie na poziomie smyrania. Jeżeli przetwarzamy czarnego ciapka, procesor odnotowuje napięcie na poziomie porażenia. Na razie proste, prawda? Sęk w tym, że jak już być może zauważyliście przetwarzanie takich informacji trwa.
Oczywiście, z naszego ludzkiego poziomu postrzegania to są prędkości światła (dosłownie), ale – pomyślcie – co by było, gdyby obliczenia w ogóle nie musiały trwać? W ogóle nie zajmowałyby żadnego czasu, tylko od razu byłyby wykonane? Tu się właśnie pojawiapotencjał procesorów kwantowych.
Procesor kwantowy Britlescone od Google. Źródło: Edgadget.
O ile najmniejszą jednostką informacji w tradycyjnych komputerach jest bit (czyli informacja czy ciapek jest biały czy czarny), o tyle w komputerach kwantowych to jest kwantowy bit, czyli kubit. Cały bajer polega na tym, że kubit (co wynika z samej natury mechaniki kwantowej) może reprezentować i reprezentuje sobą dwie różne wartości na raz. Jest jednocześnie i biały, i czarny – do momentu wykonania pomiaru. Dwa kubity to już cztery potencjalne wartości itd.
Po co cały ten wstęp? Ano, po to, żeby uświadomić wam, że według części współczesnych badaczy tego tematu, procesory kwantowe mające 50 kubitów powinny być w stanie z łatwością przewyższyć klasyczne superkomputery w niektórych specyficznych zadaniach.
Przykład? Wyobraźcie sobie, że złamanie szyfrowania, które stosuje wasz bank do ochrony waszych pieniędzy, zajmie klasycznym superkomputerom setki tysięcy lat pracy non-stop na pełnych obrotach. A komputerowi kwantowemu – w zasadzie nic. Wynik będzie dostępny od razu. Robi wrażenie? A mówimy tu o mocy „tylko” 50 kubitów, tymczasem Google zaprezentowało 72!
NSynth Super
Zresztą, to nie jedyna nowość z siedziby Guglersów. W marcu zaprezentowali oni również niesamowity algorytm oparty o dobrodziejstwa uczenie maszynowego – NSynth i wykorzystujący tenże algorytm instrument NSynth Super. O co cały ten szum? Pozornie wydawać się może, że to nic nowego, tylko kolejny syntezator.
Jednakże, jak głosi porzekadło, należy patrzeć we wnętrze i nie oceniać książki po okładce. NSynth Super odbiera informację o dźwiękach, które wydają różne instrumenty, a następnie łączy je w zupełnie nowe brzmienie.
Dzięki implementacji algorytmu NSynth nie jest to jednak tylko prosta średnia obu wykresów fal. Algorytm ten, dzięki uczeniu maszynowemu bada dla każdego z dźwięków co czyni go tym konkretnym dźwiękiem – np. co sprawia, że krótka gama na skrzypcach brzmi jak krótka gama na skrzypcach, a nie dajmy na to – na waltorni. A potem – syntetyzuje unikalne połączenie tych cech, by stworzyć coś nowego. Sztuczna inteligencja pożeniona z najbardziej pierwotną formą sztuki – muzyką!